Trochę nudno…
Poranek zaczął się naprawdę intensywnie, myślałem, że to będzie dzień pełen chaosu, tak jak ostatnie dni. Jednak w miarę jak czas mija, czuję, że wszystko spowalnia. To dziwne, bo od tygodnia nie chodzę do pracy, a w zasadzie nie robię niczego, co mógłbym nazwać konstruktywnym. Ten czas był jednym wielkim zapierdoleniem, a ja, szczerze mówiąc, spodziewałem się, że właśnie w takim stylu zakończę tydzień. A teraz? Teraz mam wolny dzień, ale zamiast cieszyć się odpoczynkiem, czuję się, jakbym miał w głowie pustkę.
Zaczyna mnie dobijać ta cisza w głowie. W takich chwilach nie chcę myśleć o niczym, bo każda myśl prowadzi do tego samego miejsca. Nie chcę sięgnąć po coś, co by mnie uspokoiło – nie mam ochoty na prochy, choć czasem kusi. Chciałbym zrobić coś, co zapełni tę pustkę, coś, co pozwoli mi wyrwać się z tej spirali myśli. Ale wiem, że nadchodzi noc, a ona przynosi inne demony. Może to dobrze, że mam chwilę spokoju, choć wciąż czuję, że to tylko chwilowa ulga.
Może to też dlatego, że okres przedświąteczny przypomina mi o tym, co straciłem. Kiedyś w tym czasie biegałem po sklepach, kupowałem prezenty, miałem jakieś zajęcia, cokolwiek, co trzymało mnie przy życiu. A teraz? Nie mam potrzeby na zakupy, na sprzątanie, na nic. Święta nie mają dla mnie żadnego sensu. I tak już od dłuższego czasu. Niby wolność, ale ta wolność wcale nie jest łatwa do zniesienia.
Patrzę na kalendarz i widzę, że zaraz 2024 rok się skończy. I choć mam wrażenie, że ten rok minął szybciej niż myślałem, to nie wiem, co o nim myśleć. Z jednej strony był lepszy niż 2023, to pewne. Ale nie da się ukryć, że końcówka tego roku zrobiła ze mną swoje. Dojechała mnie psychicznie, fizycznie… Po prostu wszystko wzięło w łeb.
B.
