Praca jako ucieczka od nałogu – czy to dobry kierunek?
Chyba w końcu zaczynam robić to, co mi doradzano – zajmować się sobą. Pracuję dużo, naprawdę ciężko, ale wydaje mi się, że mnie to uszczęśliwia. W pracy nie myślę o narkotykach, skupię się na obowiązkach. Chociaż nie potrafię skoncentrować się w 100% – czy to przez ADHD, czy może dlatego, że moja głowa wędruje gdzieś indziej? Tylko gdzie? Sam nie wiem.
W jednym z ostatnich wpisów wspominałem o terapii grupowej. Zauważyłem jednak, że sama myśl o niej wywołuje u mnie stres. Widok obcych ludzi, ich historie, a także to, że będą na mnie patrzeć, gdy opowiadam swoją – to wszystko wydaje się przytłaczające. Byłem na dwóch sesjach i paradoksalnie to właśnie wtedy najbardziej chciałem się naćpać. Zamiast pomagać, wywoływało to u mnie jeszcze większe napięcie.
Dzisiaj pomyślałem jednak o alternatywie – meetingach online. Może to będzie lepsza opcja? Może tak uda mi się przełamać bariery i oswoić z ideą grupowego wsparcia? Zamierzam spróbować w najbliższym czasie. Meetingi online mają tę przewagę, że pozwalają na większą anonimowość. Nie muszę od razu pokazywać twarzy ani czuć się skrępowany obecnością innych. Mogę stopniowo oswajać się z całym procesem, a może z czasem zdecyduję się na spotkania na żywo? Poza tym, to także wygodne rozwiązanie – mogę uczestniczyć w nich z dowolnego miejsca, co eliminuje dodatkowy stres związany z dojazdami czy przebywaniem w nowym otoczeniu.
Podsumowując ostatnie dni: praca nad sobą, praca zawodowa, dom, ogarnianie codziennych spraw. W piątek terapia, na którą czekam z niecierpliwością. To jeden z tych momentów, kiedy naprawdę wierze, że mogę coś zmienić. I chyba to jest najważniejsze.
B.

