30.08.2025

Kurwa, nawet nie wiem, od czego zacząć. Jestem bez terapii do końca września. Dlaczego? Przez własny wybór. A dokładniej – przez pierdoloną pracę zmianową, która rozwaliła mój rytm. Terapia, która była ze mną prawie dwa lata bez przerwy, poszła się jebać. I powiem wam – dziwne to uczucie, bo głowa od dwóch miesięcy siedzi w jakimś innym świecie. Świecie, którego wcześniej nie znałem.

I nie, nie chodzi o ćpanie. Chodzi o emocje. A te, kurwa, wylały się ze mnie jak szambo po ulewie. Szczęście, euforia, wkurwienie, radość, złość, czasem bezsilność – miks, którego chyba nigdy w takim natężeniu nie czułem. Nagle okazało się, że mogę nazwać to, co się we mnie dzieje. Że potrafię powiedzieć: jestem wkurwiony, jestem szczęśliwy, jestem rozdarty.

I tu pojawia się pytanie – czy to w ogóle normalne u faceta? Bo jak się spojrzy na stereotyp „normalnego mężczyzny”, to przecież chłop zawsze ma odpowiadać: wszystko dobrze. Nawet jak mu się życie sypie, nawet jak ma ochotę rozpierdolić wszystko wokół – to i tak ma udawać, że kontroluje sytuację. Ma być skałą, a nie wrakiem. I jasne, wiem, że kobiety też mają podobnie – też tłumią, też udają, też muszą grać twarde, kiedy w środku się sypią. Ale ja piszę to z perspektywy faceta, bo sam wiem, jak bardzo ta maska potrafi ciążyć.

Bo powiedzmy sobie szczerze – kogo tak naprawdę interesują problemy faceta? Jak ktoś pyta „co tam?”, to przecież nie oczekuje odpowiedzi w stylu: stary, mam rozpierdol w głowie, nie wiem, czy zaraz się nie posypię. Odpowiadasz: spoko. Bo tak jest łatwiej. Bo tak się od ciebie oczekuje. Bo tak działa ten popierdolony teatr życia, gdzie każdy gra swoją rolę.

B.