Wigilia to szczególny dzień w roku, który wielu z nas spędza w gronie rodziny. Dla mnie tegoroczna Wigilia była okazją do spotkania z mamą, bratem oraz babcią. Choć to bliskie mi osoby, nie są one moim najbliższym kręgiem rodzinnym. Najważniejsza jest dla mnie moja córka, którą będę miał okazję zobaczyć już jutro. Niestety, nie mieszkamy razem, co stało się dla mnie szczególnie wyraźne podczas tego wieczoru. Choć fizyczna rozłąka nie przeszkadzała mi w świętowaniu, myśli o niej towarzyszyły mi przez cały czas.
Nie jestem zwolennikiem rodzinnych objazdów od domu do domu podczas świąt. W przeszłości robiłem to z myślą o córce, aby mogła cieszyć się obecnością całej rodziny. Dla mnie jednak święta mają bardziej kameralny charakter. Tegoroczna Wigilia przebiegła spokojnie i skromnie – bez wystawnych dań czy góry prezentów, co bardzo mi odpowiada. Nie przepadam za tradycją łamania się opłatkiem. Czasem mam wrażenie, że w takich momentach wielu ludzi mówi nie do końca szczere życzenia.
Kiedy byłem dzieckiem, Wigilia wyglądała inaczej. Zjeżdżała się cała rodzina – wujkowie, ciocie, babcie. Dzisiaj wiele relacji jest napiętych, a dawniej zżyte rodziny są poróżnione. Tego wieczoru, po odejściu mamy od stołu, naszły mnie intensywne myśli o mojej córce. Brakowało mi jej obecności, jej uśmiechu i dziecięcej radości z prezentów, niezależnie od ich wartości.
Dzień powoli dobiegał końca. Wiem, że dla niektórych wigilijne obchody dopiero się rozpoczynają. Mnie zostało już tylko jedno – Pasterka. Nie myślę jednak o imprezie, na której się pije czy zażywa narkotyki. Choć moja głowa podpowiadała, że może przydałaby się „jedna kreska”, aby odreagować, wiem, że dam radę. Nie robię tego dla nikogo innego, tylko dla siebie.
Tegoroczna Wigilia była dla mnie pełna emocji w środku, Choć nie wszystko jest takie, jak bym sobie wymarzył.
B.

