Grzyby to nie narkotyki…

Tak, dobrze przeczytaliście. Jestem kretynem. Myślałem, że grzyby halucynogenne to nie narkotyki. Że są „naturalne”, więc spoko. Teraz wiem, że gówno prawda. Ale wiecie co? Moja głowa nadal gdzieś z tyłu kusi, żeby jeszcze raz zjeść, żeby znów się poczuć jak wtedy. Bo przecież tyle się mówi o tym, że grzyby są dobre dla umysłu, że pomagają wyleczyć depresję, otwierają umysł i inne pierdoły. Tylko nikt nie mówi o tym, jak łatwo można się w tym zatracić.

Mój pierwszy raz z grzybami… no cóż, jak to ująć? Był naprawdę mocny. Drugi czy trzeci raz nawet nie zbliżył się do tego, co wtedy przeżyłem. Miałem trochę suszonych i trochę świeżych grzybów. Ile dokładnie? Nie chcę podawać, bo to i tak bez znaczenia – ilość to tylko szczegół. Zjadłem połowę tego, co miałem. Minęła godzina, może dwie. Byliśmy we dwójkę. Ta druga osoba już po godzinie leżała na ziemi, chichrała się i śmiała jak głupia. A ja? Ja siedziałem wkurwiony. Nic. Zero efektu.

Wstałem, trochę mi się zamotało w głowie, ale zaraz potrząsnąłem i stwierdziłem, że to za mało. Więc zjadłem drugą połowę. No i wtedy się zaczęło. Minęło może 30 minut i nagle jeb – kosmos. Kolory, gwiazdy, śmiech. Wszystko na raz. Ale najgorsze były te „teleporty”. Zamykasz oczy – jesteś w pokoju. Otwierasz – nagle łazienka. I nawet nie wiesz, jak się tam znalazłeś.

To trwało godzinami. Czas nie istniał. Wszystko było dziwnie piękne i przerażające jednocześnie. A potem, gdy zaczęło powoli schodzić, uznałem, że to dobry moment, żeby dobić krechą mefedronu. I tu zrobiłem największy błąd. To, co się wtedy zaczęło, trudno opisać słowami.

Bad trip. Totalny. Nie wiedziałem, gdzie jestem. Co robię. Kto jestem. Moja głowa przestała działać. Zamknąłem oczy – widziałem obrazy, które nie istniały. Słyszałem muzykę, która wcale nie grała. Tabletki nasenne? Nic nie pomogły. To było jak utknięcie w koszmarze, z którego nie możesz się obudzić.

W końcu zasnąłem. Rano, gdy się obudziłem, pierwsza myśl była: „Czy to wszystko było prawdziwe?”.

Dziś, patrząc wstecz, wiem, że byłem głupi. Te eksperymenty z grzybami, mieszanie ich z mefedronem, to nie była żadna zabawa ani odkrywanie siebie. To była próba ucieczki od rzeczywistości, która w końcu i tak mnie dogoniła. Jeśli coś z tego wyniosłem, to to, że niektóre drzwi w umyśle lepiej zostawić zamknięte.

B.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *