Japierdole jak mnie wszystko wkurwia. Życie to nie bajka. Nie ma tu czarno-białych scenariuszy, chociaż czasem mam wrażenie, że dla mnie akurat jest czarno. Po prostu. Staram się żyć normalnie, ale kurwa, co nie zrobię, wszystko idzie nie tak. Zaczynam się zastanawiać, czy to ja jestem jakiś pokręcony, czy może świat wokół mnie. I czy ja w ogóle muszę się wszystkim przypodobać? Bo szczerze, mam to już gdzieś. Pracuję, staram się być zajęty, żeby nie myśleć o tym, co mnie dobija. Ale do tego jestem jeszcze kurewsko chory. Czasem czuję, że życie to jedna wielka walka, a ja stoję na ringu z rękami opuszczonymi, bez siły, żeby się bronić. Ale staram się. Po prostu żyć. Choćby dzień po dniu. Czasem zastanawiam się, czy to w ogóle ma sens. Nie chcę być ciężarem dla nikogo. Wystarczy, że jestem nim dla siebie. Czy jest mi dobrze? Oczywiście, że nie. Chciałbym zmienić wiele rzeczy, ale kurwa, często to nie zależy ode mnie. Patrzę w niebo, uśmiecham się, udaję, że jutro będzie lepiej. Ale to nie da mi pieniędzy, nie da mi rodziny, nie da mi spokoju. To tylko chwilowa ucieczka od rzeczywistości. Niektórym się wydaje, że wystarczy pstryknąć palcem i wszystko się zmieni. Że można w jednej chwili stać się kimś innym, lepszym, szczęśliwszym. Ale ja nawet siebie nie potrafię zmienić. Czasem żałuję, że doba ma tylko 24 godziny. Może gdyby było ich więcej, znalazłbym czas na coś innego. Na coś, co dałoby mi odrobinę spokoju. Ale tak nie jest. Czas ucieka, a ja stoję w miejscu. Ostatnie dni dają mi do myślenia. Albo to ja jestem inny, a wszyscy wokół są normalni, albo odwrotnie. Czasem czuję, że żyję w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, gdzie nic nie działa tak, jak powinno. Gdzie każdy krok to walka, a każdy sukces to przypadek. Ale może to nie ja jestem inny. Może to świat wokół mnie jest pokręcony, a ja po prostu próbuję się w nim odnaleźć. Nie wiem, czy to ma sens. Nie wiem, czy kiedykolwiek poczuję się dobrze ze sobą i ze swoim życiem. Ale jedno wiem na pewno: nie zamierzam się poddawać. Bo nawet jeśli wszystko idzie nie tak, nawet jeśli jestem chory, zmęczony i zdołowany, to wciąż staram się żyć. I może to jest właśnie ta jedyna rzecz, która ma sens. Walka. Dzień po dniu. Bez magicznego pstryknięcia palcem, bez czarno-białych rozwiązań. Po prostu życie. A jeśli ktoś myśli, że to proste, to niech spróbuje.

B.