Dzisiaj opowiem Wam historię, która jest brutalnie szczera i pełna wulgaryzmów, bo prawda nie zawsze jest ładna i uprzednio filtrowana. To opowieść o tym, jak nie mogłem przestać ani kłamać, ani ćpać – i jak wciągnęło mnie to na dobre, mimo że na początku wydawało się, że wszystko mam pod kontrolą.
Zaczęło się po prostu: pracowałem, wracałem do domu po 12 godzinach, a czasem nawet po kilku dniach spędzonych w delegacji. Nie miałem ochoty wracać do domu, bo tam czekały na mnie obowiązki, które w mojej głowie ustąpiły miejsca tylko jednemu – pracy, a często nawet czułem się atakowany gdy przychodziłem zajechany z pracy i ktoś ode mnie coś chciał gdy ja chciałem tylko iść spać bo zaraz do pracy Nawet nie próbowałem zajmować się domem czy dzieckiem, bo czułem, że żyję pieniędzmi. Każdy, kto pytał, czy ćpam, słyszał ode mnie stanowcze „nie”.
Ostatnio dostałem wiadomość od kogoś, kto mieszkał z osobą podobną do mnie – taką, która kłamała, że ćpa „bo lubi”, że „przecież nie biorę codziennie”, a nawet mawiała, że „nie ma z tym problemu”. Kurwa, ja widziałem w tym problem, choć sam długo nie chciałem go dostrzec. Wmawiałem sobie, że jak tylko zechcę, to skończę. Tak samo przekonywałem się, że moje kłamstwa na temat ćpania to tylko drobnostka – ale codziennie, przy każdym kolejnym zażyciu, przypominałem sobie, że nie mam problemu. Do momentu, gdy kurwa, nie mogłem przestać.
Każdy poranek był dramatem. Wstając ze zjazdem, mówiłem sobie, że już nie biorę, bo czuję się, jakby pierdolnął mnie pociąg. Jednak wieczorem – nawet po kryjomu – wracałem do nałogu, wyłączając się całkowicie od rzeczywistości. To było jak wpadanie w otchłań, z której nie widziałem drogi wyjścia.
Tym wpisem chcę ostrzec osoby, które są w relacjach z ludźmi, którzy przekonują, że „on z ćpaniem nie ma problemu”. A także tych, którzy sami ćpają i mówią: „nie, to nic takiego, ćpam tylko na imprezach”. Uwierzcie mi – to, co zaczyna się niewinnie, kończy się dużo gorzej. Ja też nie chcę się wybielać, bo nie mam pojęcia, jak długo jeszcze utrzymam swoją trzeźwość. Ale wiem jedno – te słowa, że „nie mam problemu z ćpaniem”, zawsze kończyły się katastrofą.
Nie będę się dziś wybielał – to moja historia. Historia człowieka, który żył w kłamstwie, zapominając o sobie i ludziach, którzy mu naprawdę zależeli. Jeśli czujesz, że jesteś w podobnej sytuacji, jeśli ktoś bliski mówi, że „nie ma problemu”, zastanów się dwa razy. Prawda może być brutalna, ale ignorowanie jej jeszcze bardziej boli.
B.


Dodaj komentarz