Seks po narkotykach? Był zajebisty. Tak, dobrze przeczytaliście – był, bo im więcej brałem, tym szybciej magia znikała. Początek był jak spełnienie najskrytszych fantazji – długi, intensywny, pełen nowych doznań. Dragów było coraz więcej, a wraz z nimi przyszły zmiany, których początkowo nie chciałem zauważać.
Po kilku miesiącach libido zaczęło spadać. Oczywiście próbowałem to ratować – dorzucałem inne narkotyki, które miały mnie pobudzić. Działało? Tak, ale na chwilę. Kiedy to przestało wystarczać, przyszła kolej na Viagrę, Kamagrę i inne gówno, które miało przywrócić mi dawną formę. Na początku jedna tabletka, potem dwie, trzy… Wiedziałem, że łączenie tego z narkotykami to prosta droga do zawału, ale nie zamierzałem odpuścić.
Więc odpuściłem seks. Dragów nie umiałem, nie chciałem odstawić. Z czasem zostały mi tylko fantazje – wyobrażenia tego, co kiedyś było realne. Najpierw dawało mi to poczucie ulgi, ale potem zaczęło przerażać. Seks, który kiedyś był naturalnym i ekscytującym przeżyciem, stał się tylko wspomnieniem, zniekształconym przez hajs, prochy i wyniszczone ciało.
Najgorsze było to, że nie od razu zdałem sobie sprawę, jak bardzo się stoczyłem. Wciąż łudziłem się, że to chwilowe, że wystarczy kilka dni przerwy, żeby wrócić do formy. Ale organizm nie wybaczał. Po kolejnych miesiącach zauważyłem, że nie tylko seks przestał mnie jarać – przestało mnie jarać wszystko. Brak ochoty, brak podniecenia, brak emocji. Byłem wrakiem, który miał w głowie jedynie kolejną kreskę.
I tu pojawił się paradoks – na początku narkotyki sprawiały, że seks był najlepszy w życiu, a potem sprawiły, że w ogóle przestał mnie obchodzić. Zostałem sam, z wypalonym organizmem i psychiką, dla której podniecenie było już tylko mglistym wspomnieniem. I wtedy dopiero dotarło do mnie, że coś poszło bardzo, bardzo nie tak.
B.


Dodaj komentarz