Nie wiem, czego chcę od życia. W głowie mam nieustanny hałas – tysiąc myśli naraz, jak stado dzikich koni rwących się w różnych kierunkach. Moje ADHD sprawia, że jednego dnia chcę zdobywać świat, a drugiego nie mam siły wstać z łóżka. Mam wrażenie, że czekam na coś konkretnego, jakiś przełomowy moment, ale sam nie wiem, co to miałoby być. Może jakaś okazja, która zmieni wszystko? Może znak, że to, co robię, ma sens? A może to po prostu złudzenie, bo życie tak naprawdę nigdy nie daje jasnych odpowiedzi?
Czuję się kurewsko źle. Próbuję funkcjonować, ale to wszystko jest jakieś puste. Dom? Kiedyś miałem w nim swoją przestrzeń, teraz to bardziej hotel – miejsce, gdzie śpię, wstaję, wychodzę do pracy, wracam, kładę się spać… i tak w kółko. Mechaniczne, bezmyślne, nijakie. Brakuje mi czegoś, co sprawiłoby, że poczuję się u siebie. Może ludzi? Może emocji? Może po prostu sensu? Po prostu najgorsze jest to że jestem sam, a chyba tak nie potrafię.
Dzisiaj spędziłem chwilę z córką. Zdecydowanie za krótką chwilę. A to jedyna osoba, której naprawdę na mnie zależy. Jedyna, która płacze, gdy muszę ją zostawić. I wiem, że nikt inny nigdy nie będzie płakał za mną w ten sposób. Nikt inny już nigdy nie pokocha mnie tak bezwarunkowo. To boli i jednocześnie daje mi siłę – bo przy niej, choć przez moment, przestaję myśleć o swoim uzależnieniu, o tym wszystkim, co mnie dołuje i ciągnie w dół.
Ale ona jest daleko. Widocznie tak musiało być. Tylko czy naprawdę musiało? Czy to ja to spierdoliłem? Tego pytania boję się najbardziej.
B.

