Nie wiem, czy to efekt narkotyków, czy czegoś innego, ale jedno jest pewne – mój smak i węch nie działają tak, jak powinny. To, co dla innych jest eksplozją doznań, dla mnie jest ledwo zauważalnym tłem. Jakby ktoś zabrał mi możliwość pełnego odbierania świata, zostawiając tylko słabe, rozmyte ślady.
Zacznijmy od jedzenia. Dla większości ludzi posiłek to coś więcej niż tylko konieczność – to przyjemność, uczta dla kubków smakowych, podróż przez różne nuty smakowe, od słodkich, przez kwaśne, aż po ostre i gorzkie. U mnie? Jakbym miał popsute radio – coś tam gra, ale większość pasm jest kompletnie zagłuszona.
Gdy jem coś pikantnego, nie czuję smaku przypraw, tylko nagłe, brutalne pieczenie, jakby dopiero po chwili ktoś odpalił mi ogień w ustach. To nie jest subtelne budowanie ostrości, to jebnięcie prosto w twarz, jakbym ominął całą drogę i od razu znalazł się na końcu skali bólu. Podobnie jest z gorącymi potrawami – nie czuję ich temperatury, dopóki się nie poparzę. Możesz mi podać wrzątek i dopiero po sekundzie czy dwóch dociera do mnie, że coś jest nie tak, a mój organizm w końcu reaguje.
Niektóre smaki są jakby wyciszone albo wręcz nieobecne. Czasem mam wrażenie, że moje kubki smakowe powiedziały Chuj, nie pracujemy, rzuciły wszystko i poszły na przerwę, zostawiając mnie z czymś, co przypomina bardziej teksturę niż prawdziwy smak. Jedzenie stało się dla mnie głównie kwestią sytości, a nie przyjemności – smutna, monotonna rutyna bez tej całej gamy doznań, które dla innych są normalnością.
Węch, podobnie jak smak, też postanowił działać na pół gwizdka. Niektóre zapachy czuję, ale tylko te najmocniejsze, najbardziej intensywne. Jeśli coś jest naprawdę ostre dla nosa – amoniak, ostra chemia, spaliny – to jakoś do mnie dociera, choć i tak w wersji osłabionej. Natomiast większość subtelnych, przyjemnych aromatów? Nie istnieją.
Nie mam pojęcia, skąd to się wzięło. Może to kwestia narkotyków, może czegoś neurologicznego, może organizm robi mi jakiś dziwny dowcip, z którego ja wcale nie mam ochoty się śmiać. Może to minie, a może zostanie na zawsze – tego też nie wiem.
B.


Dodaj komentarz