18.12.2024

Czasami zdarzają się dni, które od samego rana zdają się być skazane na porażkę. Problemy narastają z każdą godziną, a ciężar myśli przytłacza coraz mocniej. Tego dnia, zamiast znaleźć chwilę wytchnienia, wielokrotnie wychodziłem z domu – jakby zmiana otoczenia mogła przynieść ulgę i odciągnąć uwagę od nadchodzących wyzwań. Niestety, nic nie działało.

Od samego rana czułem, jak agresja przejmuje nade mną kontrolę – zarówno w domu, jak i na zewnątrz. Każda myśl była niczym domino, prowadzące do kolejnej, bardziej przytłaczającej. Zwykle zakładam słuchawki, gdy chcę oderwać się od natłoku emocji – muzyka bywa ucieczką, która na chwilę pomaga wyciszyć chaos. Czasami nawet uśmiechnę się w odpowiedzi na coś w telefonie, znajdując małą, ulotną chwilę radości. Ale nie dziś.

Dziś moje wewnętrzne napięcie osiągnęło taki poziom, że nawet ulubione dźwięki nie potrafiły mnie uspokoić. Ta „agresywna strona mocy”, jak ją nazywam, była górą – a dzień jeszcze się nie skończył. W takich momentach głowa zdaje się podsuwać tylko jedno rozwiązanie: odciąć się od wszystkiego za pomocą czegoś, co pozwoli choć na chwilę zapomnieć. Narkotyki, choć wiem, że to ślepa uliczka, w takich chwilach wydają się kuszącą drogą na skróty.

To był jeden z tych dni, kiedy walka z samym sobą wydaje się nie mieć końca…

B.