Tak, kurwa, to prawda — a może dla niektórych nawet ulga — że niedługo skończę publikować na tym blogu. Nie dlatego, że już nie mam nic do powiedzenia. Nie dlatego, że nagle wyzdrowiałem, odnalazłem cel życia i poszedłem tańczyć w deszczu jak w jakimś jebanym filmie. Powód jest o wiele bardziej przyziemny i, szczerze mówiąc, do bólu upokarzający: nie stać mnie na utrzymanie bloga na kolejny rok.
Ale zanim to całe gówno zniknie z internetu albo przestanie być aktualizowane, chcę powiedzieć coś ważnego — to nie będzie mój ostatni wpis. Ostatnią publikacją nie będzie żaden długi tekst, żaden manifest, żadna poetycka pierdoła o życiu po nałogu.
Moim ostatnim materiałem będą nagrania audio. Takie, które trzymałem w sobie miesiącami, a czasem latami. Nagrania, gdzie słychać mnie bez filtra, bez udawania, że wszystko jest okej, bez tej pozornej kontroli, którą próbuję mieć na co dzień.
Będzie tam moje darcie mordy. Będzie płacz. Będzie panika. Będzie schizowanie się do granic tego, co mózg może wytrzymać.
Będą momenty, kiedy byłem naćpany jak świnia, kiedy byłem trzeźwy i nienawidziłem tej trzeźwości, kiedy znów wpierdalałem wszystko co popadnie, żeby tylko nie czuć.
Będą chwile, kiedy byłem pewny, że mogę wszystko. I te, kiedy byłem przekonany, że zostałem oszukany przez cały świat.
Będzie miłość. Będzie uśmiech. Będą te krótkie momenty, kiedy wierzyłem, że mogę zacząć od nowa.
I będzie też to, o czym mało kto mówi potwory, haluny, cienie, które nie istnieją, a potrafią przestraszyć bardziej niż prawdziwy człowiek. Te wszystkie niestworzone rzeczy, które widziałem podczas zjazdów i zejść, rzeczy, których nie było i nigdy miało nie być.
Zlepki nagrań.
Zlepki mojego życia.
Zlepki upadków i prób staniecia na nogach.
Nie wiem, ile wpisów jeszcze się pojawi zanim wrzucę te nagrania. Może kilka. Może jeden. Może żaden.
Nie wiem, o czym będą — prawdopodobnie znów o tym, że próbuję nie zostać ćpunem, a i tak mi to nie wychodzi.
Może o tym, jak potrafię być narcyzem, a jednocześnie udaję, że wcale taki nie jestem.
Może o tym, jak znów ocieram się o dno, a czasem jak próbuję z tego dna wyjść, z różnym skutkiem.
Ten blog nigdy nie był ładny. Nigdy nie był cukierkowy. Nigdy nie był o tym, jak „motywacja zmienia życie”, jak „silna wola daje supermoce”.
Ten blog zawsze był o prawdzie.
Brutalnej. Bolesnej. Uchlanej. Rozjebanej.
Mojej prawdzie.

Dodaj komentarz